Postanowiłam dać szansę romansowi młodzieżowemu, ale nie takiemu typowemu, bo romansowi między dwoma chłopakami. I choć od wszelkich romansów z reguły trzymam się z daleka, muszę przyznać, że "A jeśli to my" to całkiem przyzwoita książka.
Podobał mi się styl, w jakim owa książka została napisana. Obydwaj bohaterowie, Arthur i Ben, zostali wykreowani indywidualnie i choć czasem myliło mi się, który jest który, ogólnie były to ciekawe postacie. Choć z początku poznajemy ich historie osobno, z czasem oba wątki zgrabnie się przeplatają. Romans chłopaków rozwija się stopniowo, od początkowego onieśmielenia sobą nawzajem, po kolejne randki.
Była to powieść dość przewidywalna i przesłodzona, ale równocześnie ciekawa i nieszablonowa historia o młodzieńczej miłości. Tak w sam raz do przeczytania na raz, bo nie sądzę, bym chciała do niej wracać.
Opis od wydawcy:
Arthur jest w Nowym Jorku tylko na wakacje, a jeśli Broadway nauczył go czegoś, to tego, że wszechświat potrafi zesłać zapierający dech w piersiach romans w najmniej oczekiwanym momencie. Ben natomiast uważa, że wszechświat powinien zająć się swoimi własnymi sprawami. Jeśli faktycznie byłby po jego stronie, chłopak nie szedłby teraz na pocztę z pudłem pełnym rzeczy swojego ex.
Kiedy Arthur i Ben spotykają się na poczcie, nie wiedzą co szykuje dla nich los.
Być może nic – zostaną rozdzieleni.
Być może wszystko – spotkają się ponownie.
Ale co jeśli nie potrafią zorganizować swojej pierwszej randki tak, jak trzeba, nawet po trzech próbach? Co jeśli Arthur stara się za bardzo, a Ben wcale? Co jeśli życie to nie jest broadwayowski musical? A może wręcz przeciwnie, może ten musical jest właśnie o nich?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz