środa, 12 maja 2021

Katherine Faulkner - Greenwich Park (thriller psychologiczny) [RECENZJA]

 


Helen Thorpe wiedzie idealne życie: przystojny i bogaty mąż, wspaniały wiktoriański dom w Greenwich Park i długo wyczekiwane dziecko w drodze. Jednak jej życie zmienia się w momencie, gdy na zajęciach w szkole rodzenia poznaje Rachel, młodszą od siebie i nieprzewidywalną dziewczynę, która szybko się z nią zaprzyjaźnia. Jednak dziwne zachowanie Rachel zaczyna niepokoić Helen. Jednak kiedy pewnego wieczoru Rachel zjawia się u niej w domu, prosząc o przenocowanie, Helen nie potrafi jej odmówić. Wkrótce odkrywa, że jej nowa przyjaciółka skrywa niejedną tajemnicę. A kiedy Rachel znika, okazuje się, że sprawa wygląda poważniej, a konsekwencje wydarzeń związanych z Rachel znacząco wpłyną na życie nie tylko rodziny Thorpe’ów.

„Greenwich Park” to thriller psychologiczny, debiut Katherine Faulkner. Akcja książki rozgrywa się w tytułowym Greenwich Park, zamożnej dzielnicy Londynu. Historię poznajemy z punktu widzenia trzech bohaterek: Helen, Sereny, jej szwagierki, oraz Katie, dziennikarki i przyjaciółki Helen. Helen jest żoną Daniela, pracującego w dobrze prosperującej firmie architekta. Poznajemy ją, gdy jest już w dość zaawansowanej ciąży, a dziecko, które ma przyjść na świat, staje się jej oczkiem w głowie. Jakoś nie przekonała mnie do siebie ta bohaterka. Od początku można poznać, że czuje się samotna, ale moim zdaniem za bardzo ufała Rachel. Często była naiwna, nie potrafiła być asertywna, miałam wrażenie, że czasem sama nie wiedziała, co robi. Przypuszczam jednak, że postać ta została wykreowana w ten sposób celowo, nie mniej jednak nie wzbudziła u mnie żadnych ciepłych uczuć.

Bardziej wyrazistą postacią była Serena, żona Rory’ego, brata Helen i zarazem wspólnika Daniela. Co ciekawe, Serena również oczekiwała swojego pierwszego dziecka. Niestety ona też nie wzbudziła mojej sympatii: była zimną, wyrachowaną i egoistyczną kobietą, która patrzy tylko na to, by pokazać się od jak najlepszej strony. Znacznie lepsze zdanie mam natomiast o Katie. Była ona przykładem zdecydowanej i silnej kobiecej postaci, która wie, co robi, sympatycznej, widać było, że jej zależy. Nie można oczywiście nie wspomnieć o Rachel. Z początku nawet ją lubiłam, wydawała mi się taka zakręcona i tam, gdzie się pojawiała, od razu robiło się ciekawej. Później tylko coraz bardziej mnie denerwowała, aż zaczęłam ją niemal nienawidzić i dziwiłam się Helen, dlaczego po prostu jej nie spławi i tak się nią przejmuje.

Co do fabuły - wszystko jest tu przemyślane i dopracowane. Choć rozkręca się dopiero po zniknięciu Rachel, to czyta się nawet szybko, choć nie mogę powiedzieć, że jakoś szczególnie mnie wciągnęło. Niestety nie czułam tego charakterystycznego dla większości thrillerów psychologicznych napięcia. Mamy tu intrygi, kłamstwa i tajemnice, które stopniowo wychodzą na jaw i dawkowane są odpowiednio, we właściwych momentach. Nie była to jakaś bardzo porywająca powieść, brakowało mi czegoś, co wbiłoby w fotel, jakiegoś przełomowego momentu czy zwrotu akcji. Jednak duży plus za to, że praktycznie nie dało się odgadnąć zakończenia. I ten element zaskoczenia na samym końcu! Usatysfakcjonowało mnie to bardzo. Moje wrażenia z lektury, które przedstawiłam w tej recenzji, są raczej dość subiektywne, gdyż przeczytałam sporo o wiele lepszych thrillerów psychologicznych i mimo wszystko nie mogę oprzeć się porównaniom, nie mniej jednak sądzę, iż „Greenwich Park” to książka na przyzwoitym poziomie, którą śmiało mogę polecić.


Wydawnictwo Muza
Premiera 19 maja 2021

1 komentarz:

  1. Czytałam. Dobra, ale jakoś mnie nie porwała, żeby na dłużej zostać w pamięci

    OdpowiedzUsuń