sobota, 5 października 2019

Da’Unn – rozdział 3.

III

 

Alissa powróciła do swoich komnat, zatrzaskując za sobą drzwi i przekręcając klucz. Siedzący przy stole Sharyen aż podskoczył. Ku jego zdumieniu, partnerka obdarzyła go szerokim uśmiechem, który jednak nie sięgnął jej oczu.
– Wszystko układa się tak, jak to sobie zaplanowałam – powiedziała, zanim Sharyen zdążył zapytać ją o powód tej nieoczekiwanej radości. – Idunn jest gotowa pójść ze mną nawet na koniec świata.
– Tak powiedziała? – Brew uniosła się nad zielonoszarym okiem mężczyzny.
– Niee, oczywiście, że nie, ale widzę to po niej. Patrzy we mnie jak w obrazek.
– Bo Idunn cię kocha, Alisso. Jesteś jedyną bliską osobą, która została jej po śmierci ojca. Aż się dziwię, że ty jej tak nienawidzisz. W końcu wasza sytuacja wygląda tak samo. Obydwie straciłyście rodziców, obydwie jesteście samotne.

Alissa zatrzymała się wpół kroku. Wbiła w Sharyena spojrzenie chłodnych błękitnych oczu, aż mężczyźnie zjeżyły się włoski na karku. Nagle zaczął żałować, że nie trzymał języka za zębami. Jeszcze by tego brakowało, żeby jego partnerka pomyślała, że stoi po stronie Idunn, zamiast wspierać ją w jej działaniach.
– Nie, Sharyenie – odpowiedziała z lodowatym spokojem. – Nasza sytuacja nie wygląda tak samo. Jakbyś jeszcze tego nie wiedział, to pragnę ci przypomnieć, że to Idunn jest królową, a ja jestem tylko córką jej zmarłego wuja. To ojciec Idunn był starszym z dwóch braci, to on rządził Da'Unn i to jego jedynemu dziecku przysługuje prawo do tronu. Ale ja też noszę królewskie nazwisko. I tylko Idunn stoi na mojej drodze do tronu.
Patrzył na nią, oczekując na dalsze słowa.
– Sharyen – podjęła po chwili milczenia. – Jutro zabieram Idunn na piknik i do tego czasu wszystko musi zostać dopięte na ostatni guzik.
Sharyen odstawił na stół trzymaną w rękach butelkę wina.
– A więc co będziesz teraz robić? – zapytał.
– Potrzebny mi Shedu. Bez niego nie dam sobie rady z zaklęciami.
– Po co ty tu trzymasz tę wstrętną kreaturę? Jesteś potężna, Alisso, nie potrzebujesz tego... tego... czegoś.
Jednak Alissa go nie słuchała. Podeszła do zdobionego złotymi ornamentami niewielkiego lustra Shedu i odkryła je jednym szybkim ruchem. Nakrycie z delikatnego aksamitu opadło na podłogę. Kobieta położyła dłoń na zimnej szklanej tafli, wypuszczając iskrę magii, aby zbudzić Shedu.
Powierzchnia lustra pociemniała i zafalowała. Powoli formował się na niej zarys nieludzko wyglądającej twarzy, aż w końcu czerwone ślepia zapałały upiornym blaskiem.
Ujrzawszy oblicze demona, Sharyen wzdrygnął się i uciekł do sypialni Alissy, pozostawiając drzwi uchylone, aby mieć chociaż odrobinę pojęcia o tym, co się dzieje.
– Alisso, najdroższa – zasyczał Shedu. – Postanowiłaś w końcu, co zrobić z naszą biedną słodką Idunn?
– Nie zabiję jej, jeśli o to ci chodzi – warknęła Alissa, odsuwając się od lustra. – A przynajmniej jeszcze nie teraz. Zrobię to, jak już zostanę królową.
– Ależ najpierw musisz nią zostać. Jak ludzie zobaczą Idunn martwą, to będą bardziej skłonni przekazać ci koronę, niż jak nie zobaczą jej w ogóle.
Shedu miał rację i Alissa nawet nie próbowała kłócić się z nim o to. Spędziła już wiele nocy, leżąc samotnie w łóżku i rozmyślając nad wszelkimi za i przeciw zabójstwa lub porwania Idunn. Jak na razie zdecydowała się na tę drugą opcję. Może i w tym przypadku przejmowanie tronu potrwa dłużej, jednak w końcu Wyższa Rada zrozumie, że królestwo bez władcy jest osłabione i zagrożone. Gdy nie znajdą Idunn – co Alissa już dokładnie zaplanowała – w końcu zaczną potrzebować nowej władczyni, a któż inny nadawałby się lepiej niż ostatnia osoba nosząca nazwisko rodu panującego już od wielu pokoleń?
– Shedu, musisz pomóc mi w czarach – poprosiła kobieta, zerkając na upiornego demona tylko przelotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz