sobota, 12 października 2019

Da’Unn – rozdział 4.

IV

 

Alissa zdobyła się na blady uśmiech, widząc Idunn wybiegającą w podskokach z wyjścia na wewnętrzny dziedziniec. Królowa zatrzymała się na moment, a jej wzrok prześlizgnął się po czekających na nią strażnikach królewskich, których przydzielił jej dowódca straży. Wszyscy czworo ściskali wodze koni, sztywno wyprostowani, jednak gdy tylko pojawiła się królowa, złożyli jej pełne szacunku ukłony.

– Alisso, nareszcie nie jesteś ubrana cała na czarno – zauważyła królowa z szerokim uśmiechem.
Kobieta zdmuchnęła opadające na czoło pasemko włosów i odpowiedziała:
– Nie ciesz się tak, Idunn, nie miałam czarnego stroju do jazdy konnej. – Może i nie potrafiła żartować, nie mniej jednak udało jej się wywołać krótki chichot Idunn. Już dawno nie słyszała, aby królowa tak radośnie się śmiała. I przede wszystkim Idunn wyglądała dziś inaczej. Nie tylko ubrała prosty strój do jazdy konnej, lecz również zaplotła swe długie ciemnobrązowe włosy w zwyczajny warkocz, pozbawiony jakichkolwiek ozdób. Ten zwyczajny wygląd sprawił, że cała powaga, którą królowa otaczała się na co dzień, zniknęła, ukazując śliczną i beztroską młodą dziewczynę. Taką Idunn Alissa mogłaby nawet polubić, jeśliby tylko ta nie była królową.
– Wyglądasz ślicznie – zaszczebiotała Idunn. – W brązie i zieleni ci do twarzy, naprawdę.
Starsza z kuzynek nie potrafiła zdobyć się na to, aby odpowiedzieć komplementem na komplement.
– Rozumiem, że nie udało ci się przekonać strażników, aby z nami nie jechali? – spytała zamiast tego.
Idunn wzięła wodze białej klaczy i skinięciem głowy podziękowała stajennemu.
– Dwóch pojedzie przodem, żeby sprawdzić drogę, a później zawrócą do zamku, a dwóch niestety musi nam towarzyszyć, jednak udało mi się przekonać dowódcę, aby nie jechali tuż za nami. Nalegał na większą eskortę, bo jestem królową, a ty moją kuzynką, bla, bla, bla – zamachała rękami – ale wynegocjowałam nieco lepsze warunki.
Alissa omal nie załamała rąk. Przecież Idunn to królowa! Może sama decydować o tym, co chce, a czego nie chce, nikt nie każe jej negocjować warunków, a już zwłaszcza z dowódcą własnej straży. Kiedy do tej dziewczyny w końcu dotrze, że to ona posiada najwyższą władzę w królestwie?!
– Niech tak będzie – westchnęła, powstrzymując się od komentarza. – Jesteś gotowa?
Idunn wskoczyła na konia, więc Alissa uczyniła to samo.
– Bardziej gotowa być nie mogę. Prowadź, Alisso. Już nie mogę się doczekać, abyś zdradziła mi, gdzie się udajemy.
– Tajemnica. – Uśmiechnęła się słodko starsza z kuzynek i przez resztę drogi nie odezwała się ani słowem.
Wyjechawszy poza mury miasta, znalazły się na leśnym trakcie, otoczone przez zazielenione drzewa i ptasie trele. Idunn nie potrafiła spokojnie usiedzieć na koniu, jej pełne zachwytu oczy co rusz wynajdywały a to dzięcioła, ukrytego wysoko w koronie drzewa i oznajmiającego swą obecność szybkim puk, puk, puk, a to kępkę drobnych białych kwiatów, uroczych w swej prostocie, a to zmykającą pod kamień jaszczurkę.
Alissa milczała, dopóki nie wyjechały z wąwozu, nad którym korony rosnących wyżej drzew tworzyły zielony baldachim, ograniczając dostęp światła słonecznego. Do uszu obydwóch dziewczyn dobiegł szum wody.
– Czy to rzeka? – spytała Idunn, błądząc wzrokiem po okolicy w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak wody. Widziała jedynie porośnięte mchem skały, wysokie drzewa i niezwykle bujne paprocie, tak wielkie, że pod ich liśćmi można by urządzić kryjówkę.
– Wodospad – odrzekła Alissa. – Już prawie jesteśmy na miejscu.
Czarnowłosa znów objęła prowadzenie i skierowała konia w prawo, zbaczając ze ścieżki. Na chwilę zniknęła za kępką młodych drzewek, paproci i krzewów, jednak Idunn szybko ją dogoniła, zaciekawiona. Oczom młodej królowej ukazał się widok jak z bajki. Z masywnej skały, porośniętej mchem i bluszczem, kaskadami spływała woda, pieniąc się i wpadając do niewielkiego jeziorka, na środku którego sterczał ogromny głaz. Rzeka, płynąca dalej spokojnym nurtem, znikała w leśnym gąszczu. Polany, na której się zatrzymały, nie porastały żadne drzewa czy krzewy, a jedynie bujna soczystozielona trawa i drobne fioletowe kwiatki. Tuż nad brzegiem jeziorka i rzeki delikatnie kołysała się wysoka trawa, a pośród niej ukrywały się białe dzwonki.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiała Alissa, zgrabnie zsuwając się z siodła. Rozejrzała się za strażnikami, jednak mężczyzn nigdzie nie było widać. Może się zgubili, co ją to obchodziło, a może obserwowali je dyskretnie gdzieś z ukrycia.
Idunn poklepała swą białą klacz i puściła wodze, pozwalając zwierzęciu skubać bujną trawę. Oczy królowej błyszczały, a ona sama stała nieruchomo, nie mówiąc nic, dopóki Alissa nie zbliżyła się do niej, aby odprowadzić jej konia pod drzewo, w pobliże miejsca, gdzie rzeka utworzyła niewielkie zakole.
– Alisso, tu jest... cudownie, pięknie, idealnie – wyszeptała, gdy pierwsze chwile zachwytu minęły.
– Wiedziałam, że będzie ci się podobać – odparła kobieta z uśmiechem, odchodząc. Po chwili wróciła z kocem i torbą z prowiantem, a Idunn wciąż tkwiła w tej samej pozycji, zapatrzona w wodospad, pod którym pojedyncze krople, oświetlone blaskiem słońca, utworzyły małą tęczę.
Alissa pozwoliła królowej tak stać i podziwiać piękno przyrody, a sama rozłożyła koc i wyciągnęła owoce, słodycze, kielichy i zatrutą magią Shedu butelkę słodkiego wina. Przysiadła na kocu. Tymczasem Idunn przykucnęła, a jej palce musnęły płatki jednego z drobnych fioletowych kwiatów. Zerwała źdźbło trawy i przyglądała mu się przez chwilę z bliska, a potem pozwoliła mu sfrunąć ze swej dłoni.
– Skąd znasz takie cudowne miejsce? – zapytała, zerkając na wpatrzoną weń kuzynkę. Nie zauważyła, że niebieskie oczy Alissy błyszczały nienaturalnie.
Alissa nie odpowiedziała od razu. Jednak gdy w końcu się odezwała, oczy miała zamknięte, rozmarzona, na chwilę zapominając, po co przyprowadziła tu królową.
– Zeszłego lata zabrał mnie tutaj Sharyen. Byliśmy tu całkiem sami, bez żadnych strażników, tylko ja i on. Trzymaliśmy się za ręce i leżeliśmy na kocu, patrząc w przesuwające się po niebie obłoki i słuchając szumu wodospadu. Ja po prostu... lubię to miejsce.
Na urodziwej twarzy królowej pojawił się uśmiech. Usiadła na kocu, patrząc na Alissę i myśląc o tym, że już dawno nie widziała swej kuzynki takiej beztroskiej i... łagodnej. Ostatnimi czasy Alissa oddaliła się od niej, choć dawniej były tak blisko. Teraz Idunn zaczęła zastanawiać się, co skłoniło kuzynkę do odnowienia ich przyjaźni. Może zaczęła doskwierać jej samotność, a może... Ciężko było zgadnąć, co chodzi po głowie Alissie. Mogłaby ją zapytać, tak jak kiedyś pytała ją o wszystko, jednak zamiast tego powiedziała radośnie, doskonale wiedząc, czym, jak jej się wydawało, zainteresować kuzynkę:
– W ciągu tygodnia mają przybyć materiały z Sertonu. Wiesz, jedwabie, aksamity... Krawcowe uszyją nam nowe suknie, tak, jak ci kiedyś obiecałam.
Alissa uśmiechnęła się do własnych myśli. Dostanie nową suknię. Czarną, jeśli tak sobie zażyczy. I będzie mogła założyć ją na pogrzeb Idunn, o ile w ogóle kiedyś odnajdą jej ciało.
– Świetnie – odrzekła, choć bez entuzjazmu. – Masz jeszcze jakieś dobre wieści?
Pewnie zaraz zacznie gadać o skabningach, przeszło jej przez myśl, gdy królowa zastanawiała się, co jeszcze powiedzieć.
– Nie wiem... Nasi łowcy zabili kolejnego skabninga. To chyba dobra wiadomość?
Czarnowłosa z trudem zdusiła w sobie złośliwy chichot.
– Bardzo dobra. Im mniej tych magicznych kreatur, tym lepiej – przyznała, mimo iż poczynania niebezpiecznych skabningów nie obchodziły jej ani trochę. Obiecała sobie jednak, że gdy już będzie władać Da'Unn, to dołoży wszelkich starań, aby łowcy wybili wszystkie te potwory. Będzie dobrą królową, zdecydowanie.
Obydwie kobiety siedziały na kocu, rozmawiając o błahych sprawach, podczas gdy Alissa po raz pierwszy poczęstowała Idunn winem. Młoda władczyni z uznaniem skosztowała trunku, a jej kuzynka już nie mogła doczekać się, aby zobaczyć efekty działania swoich czarów. Shedu mówił, że po kilkunastu minutach od spożycia trucizny, czar przejmuje kontrolę nad umysłem zainfekowanej osoby i sprawia, że zaczyna ona być posłuszna związanemu z nią czarownikowi. W tym przypadku to Alissa była tą czarownicą, która odważyła się użyć zaklęcia demonów i związać ze sobą królową.
Efekt działania czaru widoczny był gołym okiem. Oczy Idunn stały się szkliste i puste, jednak w ich głębi tliła się magiczna iskierka, widzialna tylko dla osób obdarzonych magią. Alissa postanowiła przetestować swój czar.
– Idunn, kochanie, mogłabyś mi podać truskawkę? – poprosiła niby to niewinnie, chociaż sama z łatwością mogła sięgnąć po owoc.
– Jasne. – Uśmiechnęła się Idunn i grzecznie, bez żadnego wahania, podała kuzynce najładniejszą i największą z kilku truskawek, które jeszcze im zostały.
Alissa w myślach zaczynała bić sobie brawo.
Po kilkunastu minutach, gdy Idunn siedziała nieruchomo na kocu, z pustym spojrzeniem utkwionym w sobie tylko znanym punkcie, Alissa posłała magiczną sondę w kierunku strażników, aby sprawdzić jak blisko są mężczyźni. Gdy tylko nabrała pewności, że strażnicy ich nie obserwują, zaczęła swobodnie wysługiwać się Idunn. Nakazała dziewczynie posprzątać po pikniku, zapakować rzeczy do juków i przyprowadzić konie. Królowa nawet nie zdawała sobie sprawy z tak perfidnej manipulacji. Bez słowa protestu wykonywała nawet najdziwniejsze polecenia: skakała na jednej nodze, deptała kwiatki, płoszyła ptaki. Jednak Alissa szybko znudziła się swoją żywą zabawką, pokręciła głową i kazała Idunn dosiąść konia.
Do zamku wróciły dopiero wieczorem, tuż po wybrzmieniu siedmiu uderzeń miejskiego dzwonu. Chwilę później przybyli również strażnicy.
Alissa oddała wodze swojego karego konia stajennemu, a gdy chłopak odszedł, prowadząc również rumaka królowej, odciągnęła Idunn na bok.
– Każ im się oddalić. – Ruchem głowy wskazała dwójkę obserwujących je strażników.
Idunn odwróciła się ku nim.
– Bardzo wam dziękuję, panowie. Zwalniam was z reszty dzisiejszych obowiązków, jeśli jeszcze jakieś macie. Możecie iść do domów. W zamku mi nic nie grozi.
– Wasza wysokość, to był dla nas zaszczyt, móc ci dzisiaj towarzyszyć – odparł wysoki blondyn.
Obydwaj skłonili się i odeszli, a królowa i jej kuzynka zostały same.
– To był jeden z najwspanialszych dni, jakie przeżyłam w ciągu ostatniego roku – powiedziała cicho Idunn. – Dziękuję, Alisso.
– Drobiazg. Cieszę się, że ci się podobało – odparła czarnowłosa, a po chwili wahania dodała: – Idunn, mogłabyś coś dla mnie zrobić?
– Tak, o ile leży to w moich możliwościach. Co takiego?
Kuzynka położyła dłonie na ramionach królowej. Stała bardzo blisko. Aż Idunn czuła delikatny obłok jej oddechu na swoich ustach.
Poirytowana Alissa wywróciła oczami.
– Idunn, jesteś królową, wszystko leży w twoich możliwościach. Ale mniejsza o to. Wysłuchaj mnie uważnie. Chcę, abyś dzisiaj w nocy, po dwunastu uderzeniach dzwonu, spotkała się ze mną i Sharyenem w mojej części zamku. Masz o tym nikomu nie mówić. Zrozumiałaś?
Dziewczyna potaknęła, nie zadając żadnych pytań. Czar działał, i to lepiej, niż Alissa się spodziewała. Może władała potężniejszymi mocami, niż wmawiał jej Shedu?
– I pamiętaj: musisz postarać się, aby nikt cię nie zobaczył. Nikt nie może dowiedzieć się, że wyszłaś i zmierzasz do moich komnat. Zadbasz o to? – powiedziała cicho, lecz dosadnie.
– Oczywiście.
– Do tego czasu postaraj się nie podejmować żadnych ważnych decyzji – dodała jeszcze Alissa, zanim pożegnała się z królową. – Wycieczka była bardzo miła! – zawołała, odchodząc. – Mam nadzieję, że będzie takich więcej.
Nie, nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz