XIV
Przez całe dwa dni łowca Sebastian robił rozeznanie w
zamku. Przechadzał się korytarzami, zapamiętując ich układ na tyle, na ile było
to możliwe w obecności podwojonej straży, obserwował służących, krążył wokół
murów zamkowych w poszukiwaniu innych wejść lub wskazówek, gdzie mogą znajdować
się lochy.
Nie zapuszczał się tylko w pobliże prywatnych komnat
Alissy. Aż do dzisiaj.
Ubrał się schludnie i nie wziął ze sobą żadnej broni z
wyjątkiem krótkiego noża, który ukrył w cholewie wysokiego buta. Zaczaił się
przy załomie korytarza, obserwując strażników. Dwójka mężczyzn siedziała przy
ustawionym w niszy stoliku, nieco znudzeni, choć czujni. Nie dało się wejść w
korytarz, nie mijając ich. Chyba że gdzieś było przejście dla służby, o którym
Sebastian nie wiedział.
Nie zwróciwszy niczyjej uwagi, wychylił się, aby
zerknąć w głąb korytarza. Pusto. Wyglądało na to, że poruszenie sprzed dwóch
dni już ucichło. Sebastian wciąż nie dowiedział się, o co chodziło, ale naszły
go czarne myśli, że chodzi właśnie o Idunn. Może ją odnaleźli. Może odnaleźli
ją niekoniecznie żywą. Aż przeszły go ciarki, gdy o tym pomyślał. Idunn żyje,
jest więziona w lochach przez Alissę i Sharyena. Tylko jak długo pożyje? Czy
Alissa ma zamiar zabić ją zanim obejmie tron, czy już po koronacji, gdy
wszystko ucichnie i życie w Da'Unn potoczy się dalej, pod rządami nowej
królowej?
Sebastian nie mógł pozwolić, aby Alissa została
królową. Nie po tym, czego dowiedział się o niej od wróżek. Najgorsza była świadomość,
że on sam jest jedyną osobą, która zna prawdziwe oblicze Alissy i skrywane
przez nią sekrety. Nie mógł nawet iść z tym do Wyższej Rady. Nie uwierzyliby
mu, a na dodatek mogliby oskarżyć o czary. W końcu posłużył się magią, lecz nie
swoją własną – nie miał bowiem ani krzty mocy – lecz magią wróżek – istot,
które w Da'Unn nie powinny już istnieć, podobnie jak skabningi czy trójokie
jaszczury. Musiał działać sam, na własną rękę. Jedyną osobą, która mu za to
podziękuje, będzie Idunn, jeśli odnajdzie ją całą i zdrową.
Dostrzegłszy ruch w korytarzu, wycofał się za załom i
tam się zaczaił. Korytarzem szła służąca, kobieta w średnim wieku, ubrana w
prostą szarą sukienkę i fartuch. Sebastian dotknął jej ramienia, gdy
przechodziła obok niego.
– Na bogów! – pisnęła, na szczęście na tyle cicho, że
nie przyciągnęła uwagi strażników. – Ależ mnie straszysz, panie.
– Wybacz – szepnął, posyłając jej swój najbardziej
olśniewający uśmiech, zdolny roztopić serce niemalże każdej kobiety. – Jestem
łowcą, pracuję dla królestwa i chciałbym zamienić z tobą parę słów, nie zajmę
ci dużo czasu.
Popatrzyła na niego, nieco zdumiona.
– Co łowca robi w pałacu, zwłaszcza... tutaj? To nie
jest dobre miejsce na rozmowy.
– Można rzec, że prowadzę małe śledztwo – odparł,
zerkając na boki. Ktoś przechodził sąsiednim korytarzem, więc Sebastian ujął
służącą za ramię i delikatnie pociągnął ją w przeciwnym kierunku. Stanęli razem
we wnęce przy przejściu dla służby. – Dlaczego powiedziałaś, że tam nie jest
dobre miejsce na rozmowy? Czyżby chodziło o Alissę i Sharyena?
– Ciii. – Przyłożyła palec do ust. – O nich też. Ale
ciągle kręcą się tu strażnicy. Oni donoszą lady Alissie o wszystkim, co się tu
dzieje. Nie można nawet wejść niezauważonym do jej komnat.
– Ale... – Sebastian ściszył głos. – Co tak właściwie
się dzieje?
– Czyżbyś o niczym nie wiedział? Nasza królowa,
dobrotliwa Idunn, zaginęła. Krążą pogłoski, że nie żyje.
– To nie może być prawda – zaprotestował stanowczo. –
Chcę odnaleźć Idunn. Ale najpierw powiedz mi, proszę, czy nie zauważyłaś
ostatnio czegoś podejrzanego, co zwróciłoby twoją uwagę? Może lady Alissa
zachowuje się inaczej, może spotyka się z... kimś nietypowym?
– Moja pani jest kobietą nieprzewidywalną – odparła
służąca, jeszcze bardziej ściszając głos. Patrzyła przy tym na Sebastiana z
niepokojem, jakby w obawie, że doniesie Alissie o ich rozmowie, a ona sama
zostanie ukarana. – Wysłała lorda Sharyena do sąsiednich miast, aby powiadomił
tamtejszych zarządców o sytuacji w zamku i...
– Czekaj – przerwał jej Sebastian, unosząc dłoń. –
Czyli Sharyena nie ma w zamku?
– Nie, lord Sharyen wyjechał przed dwoma dniami.
Sebastian odetchnął. Przynajmniej jeden problem z
głowy. Pozostała mu tylko Alissa.
– A Alissa? Czym się zajmuje?
Służąca obejrzała się za siebie.
– Przejęła większość obowiązków królowej Idunn. Jest
lepsza niż się spodziewano. Ludzie ją lubią, ale ona... jest nieco...
specyficzna. Ma w komnacie jakiś przedmiot, zawsze przykryty lekką czarną
narzutą. Gdy ostatnio wycierałam tam kurze, to... nie wiem, co mnie podkusiło, ale
uniosłam rąbek nakrycia. Wydaje mi się, że to było lustro. A ona, to znaczy
lady Alissa, nagle pojawiła się tuż obok mnie. Nie odezwała się ani słowem, ale
jej oczy... wyglądały, jakby sama najmroczniejsza magia w nich zamieszkała.
Przestraszyłam się i byłabym uciekła, gdyby nie to, że moja pani oczekuje ode
mnie, abym była systematyczna w swoich obowiązkach.
Sebastian zamyślił się na chwilę. Jedna z wróżek, ta,
która przetrwała magiczny atak Alissy, również mówiła mu o lustrze. A więc
lustro – klucz do rozwiązania zagadki rosnącej popularności Alissy i porwania
Idunn. Czyżby? Sebastian coraz głębiej się nad tym zastanawiał, aż przypomniał
sobie, że wciąż towarzyszy mu służąca Alissy i obydwoje znajdują się na
niebezpiecznym terenie.
– To chyba wszystko – powiedział, a kobieta odsunęła
się o kilka kroków, znów zerkając na boki. – Dziękuję, że zechciałaś podzielić
się ze mną tymi informacjami. Obiecuję, że nikt nie dowie się o tej rozmowie.
– Panie, gdybyś tylko odnalazł Idunn, całe królestwo
byłoby ci wdzięczne – dodała i odwróciła się z zamiarem odejścia.
Sebastian znów złapał ją za ramię, zatrzymując, gdyż
coś mu się przypomniało.
– Czy Alissa ma jakieś klucze?
Spojrzała na niego nieco zdumiona.
– Ma, wiele, do swoich komnat i inne.
– Wiesz, gdzie je trzyma?
– Zazwyczaj przy sobie, czasem nosi je na szyi na
łańcuszku.
– Dziękuję, to wszystko. – Skinął jej głową, a kobieta
zaraz zniknęła w przejściu dla służby.
Sebastian jeszcze chwilę stał w miejscu. A więc dzisiaj w nocy złoży
wizytę lady Alissie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz