piątek, 12 czerwca 2020

[RECENZJA] Julie Clark - Ostatni lot [thriller psychologiczny]


Dwie kobiety z dwóch różnych światów. 
Z jednej strony Claire, która wiedzie z pozoru idealne życie jako żona znanego filantropa Rory’ego Cooka, który marzy o karierze w polityce. Sielanka kończy się jednak za drzwiami ich domu. Mąż Claire jest bowiem mężczyzną agresywnym, oczekującym od żony bezwzględnego posłuszeństwa. Claire, mając dość takiego życia, planuje ucieczkę.
Z drugiej strony jest Eva, samotna kobieta mierząca się z konsekwencjami podjętej w przeszłości decyzji. Kiedy w jej życie wkrada się niebezpieczeństwo, ona także decyduje się na ucieczkę. Los Claire i Evy splata się na lotnisku. Jeden odważny krok ma na zawsze odmienić ich życie. Kobiety zamieniają się biletami, jednak samolot, którym lecieć miała Eva, ulega katastrofie. Claire staje przed życiową decyzją: może przejąć tożsamość Evy. Czy wykorzysta swoją szansę?



"Ostatni lot” to pierwsza wydana w Polsce książka autorki, przyciągająca uwagę czerwoną okładką i niepokojącym tytułem. Jest to thriller psychologiczny, którego akcję śledzimy z punku widzenia obu bohaterek: Claire i Evy. Wątek Claire przedstawia nam to, co wydarzyło się po katastrofie samolotu, natomiast wątek Evy opowiada o wydarzeniach, które doprowadziły ją do podjęcia decyzji o ucieczce. Oba wątki są misternie skonstruowane i zgrabnie się ze sobą przeplatają i uzupełniają. Lektura, mimo towarzyszącego jej napięcia, jest bardzo lekka. Choć książka pełna jest opisów i przeżyć wewnętrznych bohaterek, nie ma w nich nic nużącego i czyta się naprawdę szybko. 

Co mi się naprawdę podobało i co pewnie będę jeszcze nie raz podkreślać w recenzjach innych książek, jeśli na takowe trafię, to silne, wyraziste i odważne główne bohaterki. Obie nie miały łatwego życia, lecz obie w końcu zdecydowały się wziąć sprawy w swoje ręce i wyrwać się ze swojego świata, by rozpocząć nowe życie. Nie są to też papierowe postacie, lecz kobiety z krwi i kości, stworzone przez autorkę na naprawdę wysokim poziomie.

Wspominałam już, że "Ostatni lot” to lekka lektura, co jest kolejnym plusem, bo szybko się czyta, a zarazem fabuła sprawia, że ciężko się oderwać. Momentami wydaje się jednak nieco naiwna (nie chcę spoilerować, więc nie powiem, o co chodzi), lecz można spokojnie przymknąć na to oko. Wszystko się ze sobą pięknie splata i domyka w zakończeniu, które nadeszło naprawdę szybko. Nie było mocne, nie powaliło mnie i nie zostawiło z wielkim "łał”, lecz usatysfakcjonowało mnie dostatecznie. To naprawdę dobra książka i mogę śmiało ją polecić.

3 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja. Ale raczej nie sięgnę po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej sobie odpuszczam ten tytuł, nie ciekawi mnie za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam, że książka zbiera całkiem pozytywne opinie w internecie, ale jakoś nie czuję do niej pociągu. ;)

    OdpowiedzUsuń