„Płytkie Zdroje” to ośrodek wypoczynkowy, położony w malowniczym miejscu nad jeziorem. Wokół tylko lasy, a najbliższą ostoją ludzkości jest małe miasteczko Penance. Cisza, spokój i przyroda zdają się być właśnie tym, czego poszukiwał Tom Anderson, przybywając do ośrodka wraz z czternastoletnią córką Frankie. Nie wie on jednak, że przed dwudziestoma laty w okolicy miało miejsce okrutne rytualne morderstwo, a jego sprawca nie został schwytany. Choć początkowo Tom nie jest zainteresowany tą sprawą, jego nastawienie zmienia się, gdy w ośrodku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wczasowiczom znikają różne przedmioty. Po lesie krążą tajemnicze postacie. A miejscowi zdają się wrogo nastawieni do turystów. Co wspólnego mają dawne wierzenia i sprawa sprzed lat z owymi niepokojącymi incydentami? I czy dalszy pobyt w ośrodku aby na pewno jest bezpieczny?
Książka zaczyna się niewinnie - ojciec i córka przybywają do ośrodka wczasowego, by spędzić razem miłe wakacje. Narracja podzielona jest właśnie między tę dwójkę - Toma Andersona i jego córkę Frankie, choć z czasem pojawia się jeszcze jedna osoba, z której punktu widzenia poznajemy wydarzenia z przeszłości. Przyznać muszę, że przez pierwsze kilka rozdziałów czułam się, jakbym czytała powieść młodzieżową. A to głównie za sprawą młodzieżowego języka, odniesień do popkultury i typowego zachowania nastolatków. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, choć spodziewałam się czegoś poważniejszego, mroczniejszego. Mroczniej zrobiło się dopiero później i dopiero gdy bohaterom zaczęły przytrafiać się różne niepokojące rzeczy, książka zaczęła przypominać prawdziwy thriller, a momentami nawet i horror, co bardzo przypadło mi do gustu.
O czym zdecydowanie należy wspomnieć, to klimat. Już od początku da się odczuć, że wraz z bohaterami trafiamy na łono przyrody - ale nie do lasku za miastem, lecz w miejsce, gdzie rządzi natura, nie ma zasięgu, lasy są gęste, a turyści zdają się niemal intruzami. A przynajmniej tak sądzą miejscowi. Wszyscy oni byli dziwni, co dodawało lekturze smaczku. Jednak moim zdaniem ich reakcje i postępowanie były trochę przesadzone.
Autor zdecydowanie umiał zbudować klimat. Co do bohaterów, to byli w porządku, ale mogliby być lepsi, raczej nie zapadną mi w pamięć. Fabuła - rozwija się stopniowo, robi się coraz ciekawiej i coraz mocniej trzyma w napięciu. Czyta się szybko, choć mnie nie porwało aż tak, bym nie mogła się oderwać. Za to bardzo podobało mi się zakończenie - działo się dużo, a sama końcówka była naprawdę niepokojąca. Myślę, że mogę tę książkę polecić nie tylko miłośnikom thrillerów, ale i horrorów. Jeśli lubicie powieści takie jak „Smętarz dla zwierzaków” czy „Dziewczyna, która kochała Toma Gordona” Stephena Kinga, to „Głusza” Marka Edwardsa również powinna przypaść Wam do gustu.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.
Premiera 13 kwietnia 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz