XVI
Uczęszczając do miejskiej szkoły, Sebastian miał
dostęp do jednej z największych bibliotek w stolicy. Jako nastolatek czytywał o
dawnych władcach Da'Unn, o wojnach z sąsiednią Galmancją, o bohaterskich
wyczynach wielkich wojowników, a także o zamkach. Przeglądał nawet stare plany
kilkukrotnie przebudowywanej siedziby władców Da'Unn. Obecny zamek był
stosunkowo nowy, lecz jedna jego część pozostawała nieprzebudowywana przez
stulecia. Były to lochy i część piwnic w północno wschodnim skrzydle zamku.
Dlatego Sebastian wiedział, gdzie powinno znajdywać się wejście do lochów.
Zszedł do piwnic, teraz używanych tylko jako skład
wszelkich materiałów służących do napraw i remontów. Leżały tu zakurzone deski,
sterty dachówek, jakieś łańcuchy o wielkich ogniwach, zwoje sznurów, drabiny. W
piwnicach Sebastian musiał sięgnąć po pochodnię. Zapalił ją od ostatniej lampy
w korytarzu na górze i osłonił dłonią, choć to i tak nic nie dało. Blask ognia
zostałby zauważony przez każdego, kto w tej chwili znalazłby się w podziemiach.
Ale kto chciałby schodzić tu, do tak nieprzyjemnego miejsca, teraz, późną nocą?
Drzwi do lochów, nieużywane od dziesięcioleci,
przystawione niewielką drewnianą skrzynią, Sebastian dostrzegł niemal od razu.
Przyświecił pochodnią dookoła, szukając oznak, że ktoś ostatnio się tu kręcił.
Spodziewał się ujrzeć choćby ślady butów, odbite w kurzu i pyle zalegającym na
klepisku. Śladów butów nie znalazł, lecz tuż przy skrzyni w klepisku powstały
niewielkie wyżłobienia, mogące wskazywać, że była ona przesuwana, choć równie
dobrze wyżłobienia mogły pochodzić sprzed kilkunastu lat.
Łowca pchnął skrzynię jedną ręką. Okazała się pusta i
wyjątkowo lekka. Możliwe, że ustawiono ją tu celowo. Drzwi do lochów zostały
wykonane z grubego drewna, a wzmocniono je żelazem. Zamykająca je wielka kłódka
pokryta była rdzą, lecz wciąż pozostawała nienaruszona. Po co ktoś miałby
zamykać lochy, których już od dawna się nie używa?
Sebastian wyciągnął pęk kluczy i zaczął je przeglądać.
Było ich pięć, z czego dwa wyglądały na wyraźnie starsze. Pierwszy okazał się
za mały jak na tę kłódkę, więc łowca nawet nie próbował wkładać go do zamka.
Natomiast drugi pasował idealnie. Kłódka otworzyła się z metalicznym chrzęstem,
a płatki rdzy posypały się na klepisko.
Wsunąwszy pochodnię przez szczelinę w drzwiach, łowca
zerknął w ciągnący się dalej mroczny korytarz. Nasłuchiwał. Kiedy nie usłyszał
zupełnie żadnego odgłosu, wszedł do środka. Drzwi do lochów pozostawił
uchylone.
Korytarz rozgałęział się tylko raz i właśnie stamtąd
Sebastian usłyszał kroki i czyjś ciężki oddech. Zanim zdążył cokolwiek zrobić,
opadł na niego ciężki miecz. Łowca uskoczył, w ostatniej chwili unikając ciosu
w ramię. Upuścił pochodnię, jednak w uchwytach w ścianie płonęły dwie kolejne,
tak więc mógł doskonale widzieć swojego przeciwnika. Był to jeden ze
strażników, wielki i dobrze zbudowany. Na czarnym skórzanym napierśniku nosił
godło Da'Unn. A więc królewska straż przyboczna. A to ci dopiero zdrajca! Brał
udział w porwaniu królowej, której powinien bronić, a nawet oddać za nią życie,
gdyby zaszła taka potrzeba.
Sebastian sięgnął po ukryty w bucie nóż, a drugą ręką
odpiął drewnianą pałkę. Miecz strażnika śmignął tuż obok jego ucha. Mężczyzna
nie wydawał żadnych odgłosów, tylko oddychał ciężko i skakał wokół zwinnego
łowcy, a nieruchome zatęchłe powietrze od czasu do czasu przecinał świst jego
wielkiego miecza. Sebastian, z racji że dysponował tylko nożem i pałką, nie
mógł przejść do bezpośredniego ataku, więc skupiał się głównie na unikaniu
ostrza. Chciał zadać cios, wykorzystując chwilę nieuwagi przeciwnika, jednak
strażnik nie pozwalał się zaskoczyć. W końcu szkolony był do obrony
najważniejszych osób w królestwie.
Łowca zamachnął się pałką, zachodząc strażnika od
tyłu, aby zadać cios w głowę, lecz ten odwrócił się nagle, a jego miecz śmignął
w powietrzu. Przez moment Sebastian widział oczy swojego przeciwnika, tak
ciemne, jakby w ogóle nie miały tęczówek, a potem ostrze przecięło materiał
jego bluzy i wbiło się w jego ramię. Chłopak krzyknął, odrzucony na ścianę.
Wylądował na niej plecami, krzywiąc się z bólu, jednak zaraz odbił się i
wykorzystał impet uderzenia, aby drewnianą pałką przyłożyć strażnikowi.
Najpierw z całej siły zdzielił go w ramię, aż ten zatoczył się, a potem
zakończył pojedynek, waląc w tył głowy. Strażnik padł na podłogę bez
przytomności.
Skaleczone ramię Sebastiana bolało, a krew wsiąkała w
rękaw jego bluzy, jednak to było tylko draśnięcie, nie miał czasu teraz się nim
zajmować. Pochylił się nad strażnikiem i sprawdził jego puls. Mężczyzna żył,
jednak po takim uderzeniu jeszcze długo nie odzyska przytomności. Na wszelki
wypadek Sebastian wziął jego miecz, wycierając go wcześniej z własnej krwi, i
wsunął do pochwy przy pasie leżącego. Odpiął pas i wyciągnął go spod niego, by
odłożyć broń poza zasięg strażnika, by wyglądało to tak, jakby mężczyzna w
ogóle zapomniał przytroczyć miecz.
Cele znajdowały się po lewej i po prawej stronie,
kraty do większości z nich stały otworem lub ledwo trzymały się na
zardzewiałych zawiasach. W niektórych ścianach wciąż tkwiły łańcuchy i metalowe
kajdany.
Sebastian zwalniał przy każdej celi i przyświecał
sobie pochodnią. Co kilkanaście kroków przystawał i nasłuchiwał. Jeśli więziono
tu Idunn, to królowa najprawdopodobniej spała.
Gdy wydawało mu się, że wędruje bez końca, niespodziewanie korytarz
odbił w prawo. Łowca szedł chwilę wzdłuż ściany, aż natrafił na kolejne wejście
do celi. Kraty trzymały się w zawiasach, zamknięte na całkiem nową kłódkę.
Sebastian z bijącym szybko sercem podszedł bliżej. Odór nieczystości zatrzymał
go w miejscu, jednak łowca zmusił się, aby zajrzeć do celi. Blask trzymanej
przez niego pochodni oświetlił drobną postać, leżącą na drewnianej pryczy i
zaplątaną w koc, a także ślady krwi. Mnóstwa krwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz