sobota, 15 lutego 2020

Da’Unn – rozdział 22.

XXII

 

– Idunn? Co ci jest? – Sebastian natychmiast znalazł się przy niej i podtrzymał ją, aby nie upadła. Idunn oparła się o ścianę. Na jej czole perliły się krople potu. Otarła je zabandażowaną dłonią.
– Nie wiem – jęknęła. – Chyba zrobiło mi się słabo. Ale chodźmy dalej, bo nie ma czasu.
– Jakby coś się działo, to mów. – Chłopak objął Idunn w talii i ruszyli przed siebie. – Idziemy najpierw do komnat Alissy.
Kiwnęła głową.
Na tak dobrze znanych Idunn korytarzach nie spotkali żywej duszy. Wszyscy zgromadzili się w sali tronowej.

Idunn słaniała się na nogach. Czuła się fatalnie, jakby wraz z wejściem do zamku dopadło ją całe zmęczenie i większość możliwych dolegliwości. Sebastian zerkał na nią z niepokojem, lecz dziewczyna nie dawała poznać po sobie, że jest aż tak źle. Może to wina stresu. Idunn bała się powtórnie stanąć przed Wyższą Radą, przed lordami i zarządcami, a przede wszystkim przed Alissą i Sharyenem. Już na samą myśl o tym, co ją zaraz czeka, ściskało ją w żołądku. A teraz na dodatek pojawiły się te dziwne dolegliwości.
Sebastian bezbłędnie trafił do komnat Alissy. Posłużył się skradzionymi kluczami, aby wejść do środka, a Idunn podążyła za nim, zamykając drzwi.
– Widziałaś kiedyś to lustro? – zapytał chłopak, wskazując przykrytą czarnym aksamitem kryjówkę demona.
– Nie, nigdy. – Idunn oparła się o stół, a gdy zakręciło jej się w głowie, usiadła. Drżącą dłonią chwyciła stojący na stole srebrny dzban. Nie zostało ani odrobiny wina. Znając swą kuzynkę, mogła domyślać się, że Alissa nie poszłaby na koronację, nie wypijając wcześniej kieliszka lub dwóch na rozluźnienie.
– Chodźmy – rzekł Sebastian. Lustro, owinięte w narzutę, trzymał pod pachą. – Na pewno dobrze się czujesz, królowo?
Idunn wstała. Obraz zawirował jej przed oczami i przez chwilę widziała aż czterech Sebastianów naraz.
– Tak – mruknęła. – Ja tylko... Boję się.
Jego uśmiech dodał jej otuchy. Dłoń Sebastiana odnalazła jej własną dłoń i chłopak poprowadził ją ku wyjściu.
– Nie pozwolę, aby Alissa zrobiła ci krzywdę – zapewnił.
Alissa... Krzywdę...
– Sebastianie... – jęknęła. – Ja myślę, że ona już robi mi krzywdę.
Zatrzymał się i spojrzał na nią z powagą.
– Jak to?
– Ona z pewnością wie, że jakoś udało mi się uciec. Mogła rzucić jakiś czar, który zadziałał, gdy weszłam do zamku. Czuję się okropnie, a przecież jeszcze na mieście było wszystko w porządku.
– Idunn, jak chcesz, to możemy zniszczyć to lustro tu i teraz. – Wskazał trzymany przedmiot. – Albo wypróbować jego możliwości.
– Nie! – Wczepiła się w dłoń Sebastiana. – Chodźmy do sali tronowej. Chcę już mieć to za sobą.
Sebastian ruszył przed siebie szybkim krokiem, a Idunn słaniała się na nogach, ledwo za nim nadążając. Jeśli koronacja zaczęła się punktualnie z dwunastoma uderzeniami dzwonu, to nie mają wiele czasu do oficjalnego ogłoszenia Alissy jako nowej królowej.
Przed zamkniętymi wrotami do sali tronowej stała dwójka strażników. Na widok przybyszów obydwaj jak na komendę dobyli mieczy. Idunn i Sebastian zatrzymali się i puścili swoje dłonie, a Idunn zsunęła z głowy kaptur i stanęła przed strażnikami. Byli to jej ludzie, jej własna straż, wielokrotnie eskortujący ją... i Alissę także. Przypomniała sobie tego strażnika, tego z czarnymi oczami, który w lochach trzymał ją, gdy Sharyen...
Ci dwaj nie mieli czarnych oczu. Wyglądali normalnie. Najwyraźniej Alissa nie skaziła ich swoimi czarami.
Na widok Idunn wymienili spojrzenia. Natychmiast schowali miecze. Spuścili głowy i uderzyli się w pierś.
– Wasza wysokość. – Odezwał się wysoki blondyn, oniemiały.
– Szybko, królowo. – Drugi strażnik już popychał wrota. – Jeszcze nie jest za późno.
– Chwileczkę – odrzekła. A więc strażnicy, rozpoznawszy ją, przypomnieli sobie, kto jest ich prawowitą królową.
Znów wymienili spojrzenia, gdy Idunn stanęła przed Sebastianem. Zarzuciła mu ręce na szyję i musnęła jego usta w przelotnym pocałunku.
– Dziękuję – szepnęła.
Sebastian przycisnął ją jedną ręką do siebie i pogłębił pocałunek. Idunn oddychała szybko. Robiło jej się słabo.
– Teraz jesteś królową. – Jego nos musnął płatek jej ucha. – Nie powinniśmy...
– To nie jest istotne – odparła. – Mimo wszystko, to był nasz pierwszy i ostatni pocałunek.
– Idunn...
– Królowo Idunn – poprawiła go stanowczo. – Zapomnij, Sebastianie.
Wypuścił ją z objęć. Idunn wzięła głęboki oddech i na miękkich nogach weszła do sali tronowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz