III
Alissa powróciła do swoich komnat, zatrzaskując za
sobą drzwi i przekręcając klucz. Siedzący przy stole Sharyen aż podskoczył. Ku
jego zdumieniu, partnerka obdarzyła go szerokim uśmiechem, który jednak nie
sięgnął jej oczu.
– Wszystko układa się tak, jak to sobie zaplanowałam –
powiedziała, zanim Sharyen zdążył zapytać ją o powód tej nieoczekiwanej
radości. – Idunn jest gotowa pójść ze mną nawet na koniec świata.
– Tak powiedziała? – Brew uniosła się nad
zielonoszarym okiem mężczyzny.
– Niee, oczywiście, że nie, ale widzę to po niej.
Patrzy we mnie jak w obrazek.
– Bo Idunn cię kocha, Alisso. Jesteś jedyną bliską
osobą, która została jej po śmierci ojca. Aż się dziwię, że ty jej tak
nienawidzisz. W końcu wasza sytuacja wygląda tak samo. Obydwie straciłyście
rodziców, obydwie jesteście samotne.
Alissa zatrzymała się wpół kroku. Wbiła w Sharyena
spojrzenie chłodnych błękitnych oczu, aż mężczyźnie zjeżyły się włoski na
karku. Nagle zaczął żałować, że nie trzymał języka za zębami. Jeszcze by tego
brakowało, żeby jego partnerka pomyślała, że stoi po stronie Idunn, zamiast
wspierać ją w jej działaniach.
– Nie, Sharyenie – odpowiedziała z lodowatym spokojem.
– Nasza sytuacja nie wygląda tak samo. Jakbyś jeszcze tego nie wiedział, to
pragnę ci przypomnieć, że to Idunn jest królową, a ja jestem tylko córką jej
zmarłego wuja. To ojciec Idunn był starszym z dwóch braci, to on rządził Da'Unn
i to jego jedynemu dziecku przysługuje prawo do tronu. Ale ja też noszę
królewskie nazwisko. I tylko Idunn stoi na mojej drodze do tronu.
Patrzył na nią, oczekując na dalsze słowa.
– Sharyen – podjęła po chwili milczenia. – Jutro
zabieram Idunn na piknik i do tego czasu wszystko musi zostać dopięte na
ostatni guzik.
Sharyen odstawił na stół trzymaną w rękach butelkę
wina.
– A więc co będziesz teraz robić? – zapytał.
– Potrzebny mi Shedu. Bez niego nie dam sobie rady z
zaklęciami.
– Po co ty tu trzymasz tę wstrętną kreaturę? Jesteś
potężna, Alisso, nie potrzebujesz tego... tego... czegoś.
Jednak Alissa go nie słuchała. Podeszła do zdobionego
złotymi ornamentami niewielkiego lustra Shedu i odkryła je jednym szybkim
ruchem. Nakrycie z delikatnego aksamitu opadło na podłogę. Kobieta położyła
dłoń na zimnej szklanej tafli, wypuszczając iskrę magii, aby zbudzić Shedu.
Powierzchnia lustra pociemniała i zafalowała. Powoli
formował się na niej zarys nieludzko wyglądającej twarzy, aż w końcu czerwone
ślepia zapałały upiornym blaskiem.
Ujrzawszy oblicze demona, Sharyen wzdrygnął się i
uciekł do sypialni Alissy, pozostawiając drzwi uchylone, aby mieć chociaż
odrobinę pojęcia o tym, co się dzieje.
– Alisso, najdroższa – zasyczał Shedu. – Postanowiłaś
w końcu, co zrobić z naszą biedną słodką Idunn?
– Nie zabiję jej, jeśli o to ci chodzi – warknęła
Alissa, odsuwając się od lustra. – A przynajmniej jeszcze nie teraz. Zrobię to,
jak już zostanę królową.
– Ależ najpierw musisz nią zostać. Jak ludzie zobaczą
Idunn martwą, to będą bardziej skłonni przekazać ci koronę, niż jak nie zobaczą
jej w ogóle.
Shedu miał rację i Alissa nawet nie próbowała kłócić
się z nim o to. Spędziła już wiele nocy, leżąc samotnie w łóżku i rozmyślając
nad wszelkimi za i przeciw zabójstwa lub porwania Idunn. Jak na razie
zdecydowała się na tę drugą opcję. Może i w tym przypadku przejmowanie tronu
potrwa dłużej, jednak w końcu Wyższa Rada zrozumie, że królestwo bez władcy
jest osłabione i zagrożone. Gdy nie znajdą Idunn – co Alissa już dokładnie
zaplanowała – w końcu zaczną potrzebować nowej władczyni, a któż inny nadawałby
się lepiej niż ostatnia osoba nosząca nazwisko rodu panującego już od wielu
pokoleń?
– Shedu, musisz pomóc mi w czarach – poprosiła kobieta, zerkając na
upiornego demona tylko przelotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz