IV
Alissa zdobyła się na blady uśmiech, widząc Idunn
wybiegającą w podskokach z wyjścia na wewnętrzny dziedziniec. Królowa
zatrzymała się na moment, a jej wzrok prześlizgnął się po czekających na nią
strażnikach królewskich, których przydzielił jej dowódca straży. Wszyscy czworo
ściskali wodze koni, sztywno wyprostowani, jednak gdy tylko pojawiła się
królowa, złożyli jej pełne szacunku ukłony.
– Alisso, nareszcie nie jesteś ubrana cała na czarno –
zauważyła królowa z szerokim uśmiechem.
Kobieta zdmuchnęła opadające na czoło pasemko włosów i
odpowiedziała:
– Nie ciesz się tak, Idunn, nie miałam czarnego stroju
do jazdy konnej. – Może i nie potrafiła żartować, nie mniej jednak udało jej
się wywołać krótki chichot Idunn. Już dawno nie słyszała, aby królowa tak
radośnie się śmiała. I przede wszystkim Idunn wyglądała dziś inaczej. Nie tylko
ubrała prosty strój do jazdy konnej, lecz również zaplotła swe długie
ciemnobrązowe włosy w zwyczajny warkocz, pozbawiony jakichkolwiek ozdób. Ten
zwyczajny wygląd sprawił, że cała powaga, którą królowa otaczała się na co
dzień, zniknęła, ukazując śliczną i beztroską młodą dziewczynę. Taką Idunn
Alissa mogłaby nawet polubić, jeśliby tylko ta nie była królową.
– Wyglądasz ślicznie – zaszczebiotała Idunn. – W
brązie i zieleni ci do twarzy, naprawdę.
Starsza z kuzynek nie potrafiła zdobyć się na to, aby
odpowiedzieć komplementem na komplement.
– Rozumiem, że nie udało ci się przekonać strażników,
aby z nami nie jechali? – spytała zamiast tego.
Idunn wzięła wodze białej klaczy i skinięciem głowy
podziękowała stajennemu.
– Dwóch pojedzie przodem, żeby sprawdzić drogę, a
później zawrócą do zamku, a dwóch niestety musi nam towarzyszyć, jednak udało
mi się przekonać dowódcę, aby nie jechali tuż za nami. Nalegał na większą
eskortę, bo jestem królową, a ty moją kuzynką, bla, bla, bla – zamachała rękami
– ale wynegocjowałam nieco lepsze warunki.
Alissa omal nie załamała rąk. Przecież Idunn to
królowa! Może sama decydować o tym, co chce, a czego nie chce, nikt nie każe
jej negocjować warunków, a już zwłaszcza z dowódcą własnej straży. Kiedy do tej
dziewczyny w końcu dotrze, że to ona posiada najwyższą władzę w królestwie?!
– Niech tak będzie – westchnęła, powstrzymując się od
komentarza. – Jesteś gotowa?
Idunn wskoczyła na konia, więc Alissa uczyniła to
samo.
– Bardziej gotowa być nie mogę. Prowadź, Alisso. Już
nie mogę się doczekać, abyś zdradziła mi, gdzie się udajemy.
– Tajemnica. – Uśmiechnęła się słodko starsza z
kuzynek i przez resztę drogi nie odezwała się ani słowem.
Wyjechawszy poza mury miasta, znalazły się na leśnym
trakcie, otoczone przez zazielenione drzewa i ptasie trele. Idunn nie potrafiła
spokojnie usiedzieć na koniu, jej pełne zachwytu oczy co rusz wynajdywały a to
dzięcioła, ukrytego wysoko w koronie drzewa i oznajmiającego swą obecność
szybkim puk, puk, puk, a to kępkę drobnych białych kwiatów, uroczych w swej
prostocie, a to zmykającą pod kamień jaszczurkę.
Alissa milczała, dopóki nie wyjechały z wąwozu, nad
którym korony rosnących wyżej drzew tworzyły zielony baldachim, ograniczając
dostęp światła słonecznego. Do uszu obydwóch dziewczyn dobiegł szum wody.
– Czy to rzeka? – spytała Idunn, błądząc wzrokiem po
okolicy w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak wody. Widziała jedynie porośnięte
mchem skały, wysokie drzewa i niezwykle bujne paprocie, tak wielkie, że pod ich
liśćmi można by urządzić kryjówkę.
– Wodospad – odrzekła Alissa. – Już prawie jesteśmy na
miejscu.
Czarnowłosa znów objęła prowadzenie i skierowała konia
w prawo, zbaczając ze ścieżki. Na chwilę zniknęła za kępką młodych drzewek,
paproci i krzewów, jednak Idunn szybko ją dogoniła, zaciekawiona. Oczom młodej
królowej ukazał się widok jak z bajki. Z masywnej skały, porośniętej mchem i
bluszczem, kaskadami spływała woda, pieniąc się i wpadając do niewielkiego
jeziorka, na środku którego sterczał ogromny głaz. Rzeka, płynąca dalej
spokojnym nurtem, znikała w leśnym gąszczu. Polany, na której się zatrzymały,
nie porastały żadne drzewa czy krzewy, a jedynie bujna soczystozielona trawa i
drobne fioletowe kwiatki. Tuż nad brzegiem jeziorka i rzeki delikatnie kołysała
się wysoka trawa, a pośród niej ukrywały się białe dzwonki.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiała Alissa, zgrabnie
zsuwając się z siodła. Rozejrzała się za strażnikami, jednak mężczyzn nigdzie
nie było widać. Może się zgubili, co ją to obchodziło, a może obserwowali je
dyskretnie gdzieś z ukrycia.
Idunn poklepała swą białą klacz i puściła wodze,
pozwalając zwierzęciu skubać bujną trawę. Oczy królowej błyszczały, a ona sama
stała nieruchomo, nie mówiąc nic, dopóki Alissa nie zbliżyła się do niej, aby
odprowadzić jej konia pod drzewo, w pobliże miejsca, gdzie rzeka utworzyła
niewielkie zakole.
– Alisso, tu jest... cudownie, pięknie, idealnie –
wyszeptała, gdy pierwsze chwile zachwytu minęły.
– Wiedziałam, że będzie ci się podobać – odparła
kobieta z uśmiechem, odchodząc. Po chwili wróciła z kocem i torbą z prowiantem,
a Idunn wciąż tkwiła w tej samej pozycji, zapatrzona w wodospad, pod którym
pojedyncze krople, oświetlone blaskiem słońca, utworzyły małą tęczę.
Alissa pozwoliła królowej tak stać i podziwiać piękno
przyrody, a sama rozłożyła koc i wyciągnęła owoce, słodycze, kielichy i zatrutą
magią Shedu butelkę słodkiego wina. Przysiadła na kocu. Tymczasem Idunn
przykucnęła, a jej palce musnęły płatki jednego z drobnych fioletowych kwiatów.
Zerwała źdźbło trawy i przyglądała mu się przez chwilę z bliska, a potem
pozwoliła mu sfrunąć ze swej dłoni.
– Skąd znasz takie cudowne miejsce? – zapytała,
zerkając na wpatrzoną weń kuzynkę. Nie zauważyła, że niebieskie oczy Alissy
błyszczały nienaturalnie.
Alissa nie odpowiedziała od razu. Jednak gdy w końcu
się odezwała, oczy miała zamknięte, rozmarzona, na chwilę zapominając, po co
przyprowadziła tu królową.
– Zeszłego lata zabrał mnie tutaj Sharyen. Byliśmy tu
całkiem sami, bez żadnych strażników, tylko ja i on. Trzymaliśmy się za ręce i
leżeliśmy na kocu, patrząc w przesuwające się po niebie obłoki i słuchając
szumu wodospadu. Ja po prostu... lubię to miejsce.
Na urodziwej twarzy królowej pojawił się uśmiech.
Usiadła na kocu, patrząc na Alissę i myśląc o tym, że już dawno nie widziała
swej kuzynki takiej beztroskiej i... łagodnej. Ostatnimi czasy Alissa oddaliła
się od niej, choć dawniej były tak blisko. Teraz Idunn zaczęła zastanawiać się,
co skłoniło kuzynkę do odnowienia ich przyjaźni. Może zaczęła doskwierać jej
samotność, a może... Ciężko było zgadnąć, co chodzi po głowie Alissie. Mogłaby
ją zapytać, tak jak kiedyś pytała ją o wszystko, jednak zamiast tego
powiedziała radośnie, doskonale wiedząc, czym, jak jej się wydawało,
zainteresować kuzynkę:
– W ciągu tygodnia mają przybyć materiały z Sertonu.
Wiesz, jedwabie, aksamity... Krawcowe uszyją nam nowe suknie, tak, jak ci
kiedyś obiecałam.
Alissa uśmiechnęła się do własnych myśli. Dostanie
nową suknię. Czarną, jeśli tak sobie zażyczy. I będzie mogła założyć ją na
pogrzeb Idunn, o ile w ogóle kiedyś odnajdą jej ciało.
– Świetnie – odrzekła, choć bez entuzjazmu. – Masz
jeszcze jakieś dobre wieści?
Pewnie zaraz zacznie gadać o skabningach, przeszło jej
przez myśl, gdy królowa zastanawiała się, co jeszcze powiedzieć.
– Nie wiem... Nasi łowcy zabili kolejnego skabninga.
To chyba dobra wiadomość?
Czarnowłosa z trudem zdusiła w sobie złośliwy chichot.
– Bardzo dobra. Im mniej tych magicznych kreatur, tym
lepiej – przyznała, mimo iż poczynania niebezpiecznych skabningów nie
obchodziły jej ani trochę. Obiecała sobie jednak, że gdy już będzie władać
Da'Unn, to dołoży wszelkich starań, aby łowcy wybili wszystkie te potwory.
Będzie dobrą królową, zdecydowanie.
Obydwie kobiety siedziały na kocu, rozmawiając o
błahych sprawach, podczas gdy Alissa po raz pierwszy poczęstowała Idunn winem.
Młoda władczyni z uznaniem skosztowała trunku, a jej kuzynka już nie mogła
doczekać się, aby zobaczyć efekty działania swoich czarów. Shedu mówił, że po
kilkunastu minutach od spożycia trucizny, czar przejmuje kontrolę nad umysłem
zainfekowanej osoby i sprawia, że zaczyna ona być posłuszna związanemu z nią czarownikowi.
W tym przypadku to Alissa była tą czarownicą, która odważyła się użyć zaklęcia
demonów i związać ze sobą królową.
Efekt działania czaru widoczny był gołym okiem. Oczy
Idunn stały się szkliste i puste, jednak w ich głębi tliła się magiczna iskierka,
widzialna tylko dla osób obdarzonych magią. Alissa postanowiła przetestować
swój czar.
– Idunn, kochanie, mogłabyś mi podać truskawkę? –
poprosiła niby to niewinnie, chociaż sama z łatwością mogła sięgnąć po owoc.
– Jasne. – Uśmiechnęła się Idunn i grzecznie, bez
żadnego wahania, podała kuzynce najładniejszą i największą z kilku truskawek,
które jeszcze im zostały.
Alissa w myślach zaczynała bić sobie brawo.
Po kilkunastu minutach, gdy Idunn siedziała nieruchomo
na kocu, z pustym spojrzeniem utkwionym w sobie tylko znanym punkcie, Alissa
posłała magiczną sondę w kierunku strażników, aby sprawdzić jak blisko są
mężczyźni. Gdy tylko nabrała pewności, że strażnicy ich nie obserwują, zaczęła
swobodnie wysługiwać się Idunn. Nakazała dziewczynie posprzątać po pikniku,
zapakować rzeczy do juków i przyprowadzić konie. Królowa nawet nie zdawała
sobie sprawy z tak perfidnej manipulacji. Bez słowa protestu wykonywała nawet
najdziwniejsze polecenia: skakała na jednej nodze, deptała kwiatki, płoszyła
ptaki. Jednak Alissa szybko znudziła się swoją żywą zabawką, pokręciła głową i
kazała Idunn dosiąść konia.
Do zamku wróciły dopiero wieczorem, tuż po wybrzmieniu
siedmiu uderzeń miejskiego dzwonu. Chwilę później przybyli również strażnicy.
Alissa oddała wodze swojego karego konia stajennemu, a
gdy chłopak odszedł, prowadząc również rumaka królowej, odciągnęła Idunn na
bok.
– Każ im się oddalić. – Ruchem głowy wskazała dwójkę
obserwujących je strażników.
Idunn odwróciła się ku nim.
– Bardzo wam dziękuję, panowie. Zwalniam was z reszty
dzisiejszych obowiązków, jeśli jeszcze jakieś macie. Możecie iść do domów. W
zamku mi nic nie grozi.
– Wasza wysokość, to był dla nas zaszczyt, móc ci
dzisiaj towarzyszyć – odparł wysoki blondyn.
Obydwaj skłonili się i odeszli, a królowa i jej
kuzynka zostały same.
– To był jeden z najwspanialszych dni, jakie przeżyłam
w ciągu ostatniego roku – powiedziała cicho Idunn. – Dziękuję, Alisso.
– Drobiazg. Cieszę się, że ci się podobało – odparła
czarnowłosa, a po chwili wahania dodała: – Idunn, mogłabyś coś dla mnie zrobić?
– Tak, o ile leży to w moich możliwościach. Co
takiego?
Kuzynka położyła dłonie na ramionach królowej. Stała
bardzo blisko. Aż Idunn czuła delikatny obłok jej oddechu na swoich ustach.
Poirytowana Alissa wywróciła oczami.
– Idunn, jesteś królową, wszystko leży w twoich
możliwościach. Ale mniejsza o to. Wysłuchaj mnie uważnie. Chcę, abyś dzisiaj w
nocy, po dwunastu uderzeniach dzwonu, spotkała się ze mną i Sharyenem w mojej
części zamku. Masz o tym nikomu nie mówić. Zrozumiałaś?
Dziewczyna potaknęła, nie zadając żadnych pytań. Czar
działał, i to lepiej, niż Alissa się spodziewała. Może władała potężniejszymi
mocami, niż wmawiał jej Shedu?
– I pamiętaj: musisz postarać się, aby nikt cię nie
zobaczył. Nikt nie może dowiedzieć się, że wyszłaś i zmierzasz do moich komnat.
Zadbasz o to? – powiedziała cicho, lecz dosadnie.
– Oczywiście.
– Do tego czasu postaraj się nie podejmować żadnych
ważnych decyzji – dodała jeszcze Alissa, zanim pożegnała się z królową. –
Wycieczka była bardzo miła! – zawołała, odchodząc. – Mam nadzieję, że będzie
takich więcej.
Nie, nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz