sobota, 30 listopada 2019

Da’Unn – rozdział 11.

XI

 

Lustro migotało złowieszczą czernią, a czerwone ślepia, pozbawione źrenic i tęczówek, przenikały swym spojrzeniem na wskroś znieruchomiałą Alissę.
– Zabij ją – syczał Shedu. – Zabij ją i daj mi skosztować jej krwi.
– Nie chcę jej jeszcze zabijać – odparła kobieta, wciąż się nie poruszając. Jedynie jej rozbiegane oczy spoglądały wszędzie, tylko nie na lustro i kryjącego się w nim demona. – Nie mniej jednak pragnę sprawić, żeby Wyższa Rada uwierzyła, że Idunn nie żyje.
– Do tego i tak będziesz potrzebować jej krwi. Przynieś coś cennego, co należy tylko do niej. Przynieś mi jej krew.

Alissa odwróciła się gwałtownie, a jej długa suknia zaszeleściła. Wbiła wzrok w garbiącego się przy stole Sharyena.
– Słyszysz, Sharyenie? – Wycelowała w niego palcem. – Idź do lochów i przynieś coś cennego, co należy tylko do niej. Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Sharyen zamyślił się na moment, jednak zaraz kiwnął głową. Nie był pewien, o co dokładnie chodziło Alissie, jednak potrafił się domyślić.
– Doskonale – syknął Shedu. – Dossskonale.
Alissa szybkim krokiem podeszła do ustawionego pod ścianą mahoniowego kredensu. Sięgnęła do jednej ze skrytek, wydobywając sztylet. Prosty i ostry, nie jeden z tych pięknie zdobionych i służących głównie do ozdoby. Doskoczyła do stołu. Z huknięciem wbiła sztylet w blat przed Sharyenem. Mężczyzna aż się wzdrygnął, omal nie spadając z krzesła.
– Myślałem, że chcesz mnie tym zabić – mruknął.
Kobieta znów odwróciła się gwałtownie. W obecności Shedu nie była sobą. Poruszała się szybko i zwinnie jak kot. Patrzyła lodowatym wzrokiem. Mówiła krótkimi, często urywanymi zdaniami.
Tym razem jej uwaga zwróciła się na otwarte okno, przez które wpływało rześkie nocne powietrze. Wyciągnęła dłoń przed siebie. Sharyen wolałby nie widzieć, jak Alissa korzysta ze swych mocy, jednak znów mimowolnie był świadkiem utworzenia przez nią półprzezroczystej kuli. Cisnęła ją w coś, co znajdowało się za oknem. Rozległ się ledwo dosłyszalny pisk. Zaraz podeszła w tamto miejsce i przez chwilę wpatrywała się w mrok.
Sharyen wstał, zaciekawiony. Alissa nic nie mówiła i nie potrafił wydedukować, co wywołało u niej tę magiczną reakcję.
– Co się stało? – zapytał cicho, zbliżając się ostrożnie.
Odwróciła się ku niemu. W zaciśniętej dłoni trzymała malutkie stworzonko o wielkich ze strachu oczach. Bezwiednie trzepotało jednym wolnym skrzydełkiem, usiłując się wydostać.
– Co to jest? – spytał, bo Alissa nie raczyła się odezwać, wpatrzona w stworzonko.
– To chyba wróżka – odparła od niechcenia, zbliżając się do lustra Shedu jak polujący drapieżnik. – Co to jest, Shedu? – Wyciągnęła ściskającą wróżkę dłoń, jednak nie dotknęła falującej powierzchni lustra.
– Ssspal to – zasyczał Shedu. – Zniszcz to.
Alissa mocniej zacisnęła palce. Stworzonko jęknęło. Z wielkich oczu spływały błękitne łzy, a poblask, który otaczał wróżkę, słabł z każdą chwilą.
– Może to szpieg? – zadrwiła Alissa i wypuściła wróżkę. Stworzonko zakołysało się w powietrzu, wachlując skrzydełkami i rozpaczliwie próbując odzyskać równowagę. Gdy zaczęło w miarę stabilnie unosić się w powietrzu, Alissa pochwyciła je szybkim ruchem. Trzymała za jedno z delikatnych skrzydełek, a wróżka wiła się i wierzgała.
– Pozbądź się tego, Alisso – mruknął Sharyen, podchodząc bliżej, aby przyjrzeć się stworzonku, jednak nie zdążył.
Alissa cisnęła wróżkę prosto w lustro Shedu. Towarzyszył temu wysoki pisk i potworny rechot demona.
– Sharyenie, jutro z rana weźmiesz ten sztylet i zrobisz to, o co się prosiłam – zwróciła się słodkim głosem do swojego chłopaka, jak gdyby nic się nie stało. – A później wysyłam cię z misją dyplomatyczną do sąsiednich miast Da'Unn. Powiesz wszystkim, jaki to niefortunny los spotkał naszą królową, i każesz każdemu z miejskich zarządców stawić się w zamku za... Hmm... Zastanowię się jeszcze. Sporządzę odpowiednie pismo.

***

– Ona go zabiła – piszczała wróżka, roniąc błękitne łzy, gdy siedziała na otwartej dłoni Sebastiana. – Zabiła mojego przyjaciela. Wrzuciła go w złe lustro. Ona jest złą panią.
– Wiem, że jest zła – powiedział łagodnie Sebastian. – Teraz już jestem tego pewien.
Jedna z dwóch wróżek, które poleciały szpiegować Alissę, zdołała cudem ujść z życiem, gdy czarodziejka cisnęła w okno swą mocą. Przyleciała do Sebastiana, wabiona melodią jego fletu, jednak ledwo żywa i roztrzęsiona. Łamiącym się głosikiem opowiedziała chłopakowi o tym, czego była świadkiem.
– Mówiłaś, że trzymają Idunn w lochach? – upewnił się jeszcze raz Sebastian.
– Zła pani nie wypowiedziała imienia JEJ. Kazała tylko iść do lochów JEMU.
– Dziękuję ci. – Sebastian postawił wróżkę na parapecie w otwartym oknie. – Proszę, nie latajcie już do Alissy. Wiem już wszystko, czego chciałem się dowiedzieć. Dziękuję.
Wróżka jeszcze chwilę patrzyła na chłopaka, a potem zatrzepotała skrzydełkami, a jej blask przygasł, gdy odleciała w noc.
A więc jego przypuszczenia okazały się prawdą. Wiele by oddał, aby tak nie było, aby nie dowiedzieć, się że to Alissa i Sharyen, kuzynka królowej i członek Wyższej Rady, stoją za porwaniem Idunn. A jednak. I na dodatek Alissa włada jakimiś ciemnymi mocami. Sprawa wydawała się poważniejsza niż na początku.
Wnętrze chatki oświetlała tylko jedna dopalająca się świeca, a Sebastian wciąż siedział w oknie i dumał. Komu powiedzieć o swoich odkryciach? Wyższa Rada mu nie uwierzy. Nie miał żadnych dowodów. Może powinien działać na własną rękę? Zdobyć dowody, może nawet spróbować uwolnić Idunn? Tylko jak stawi czoła mrocznym mocom Alissy? Sam jeden przeciwko czarodziejce? I być może również Radzie? Nikt nie pozwoli mu włóczyć się po zamku w poszukiwaniu wskazówek. Chyba że... Nikt się o tym nie dowie. Sebastian musiał przecież jakoś upewnić się, że Idunn trzymana jest w lochach. Tylko których? Tych w zamku, w nowszej jego części, czy tych najgłębszych, w których dawniej trzymano najgorszych skazańców? Tak wiele pytań, tak mało możliwość zdobycia odpowiedzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz