XI
Lustro migotało złowieszczą czernią, a czerwone
ślepia, pozbawione źrenic i tęczówek, przenikały swym spojrzeniem na wskroś
znieruchomiałą Alissę.
– Zabij ją – syczał Shedu. – Zabij ją i daj mi
skosztować jej krwi.
– Nie chcę jej jeszcze zabijać – odparła kobieta,
wciąż się nie poruszając. Jedynie jej rozbiegane oczy spoglądały wszędzie,
tylko nie na lustro i kryjącego się w nim demona. – Nie mniej jednak pragnę
sprawić, żeby Wyższa Rada uwierzyła, że Idunn nie żyje.
– Do tego i tak będziesz potrzebować jej krwi.
Przynieś coś cennego, co należy tylko do niej. Przynieś mi jej krew.
Alissa odwróciła się gwałtownie, a jej długa suknia
zaszeleściła. Wbiła wzrok w garbiącego się przy stole Sharyena.
– Słyszysz, Sharyenie? – Wycelowała w niego palcem. –
Idź do lochów i przynieś coś cennego, co należy tylko do niej. Dobrze wiesz, o
co mi chodzi.
Sharyen zamyślił się na moment, jednak zaraz kiwnął
głową. Nie był pewien, o co dokładnie chodziło Alissie, jednak potrafił się
domyślić.
– Doskonale – syknął Shedu. – Dossskonale.
Alissa szybkim krokiem podeszła do ustawionego pod
ścianą mahoniowego kredensu. Sięgnęła do jednej ze skrytek, wydobywając
sztylet. Prosty i ostry, nie jeden z tych pięknie zdobionych i służących
głównie do ozdoby. Doskoczyła do stołu. Z huknięciem wbiła sztylet w blat przed
Sharyenem. Mężczyzna aż się wzdrygnął, omal nie spadając z krzesła.
– Myślałem, że chcesz mnie tym zabić – mruknął.
Kobieta znów odwróciła się gwałtownie. W obecności
Shedu nie była sobą. Poruszała się szybko i zwinnie jak kot. Patrzyła lodowatym
wzrokiem. Mówiła krótkimi, często urywanymi zdaniami.
Tym razem jej uwaga zwróciła się na otwarte okno,
przez które wpływało rześkie nocne powietrze. Wyciągnęła dłoń przed siebie.
Sharyen wolałby nie widzieć, jak Alissa korzysta ze swych mocy, jednak znów
mimowolnie był świadkiem utworzenia przez nią półprzezroczystej kuli. Cisnęła
ją w coś, co znajdowało się za oknem. Rozległ się ledwo dosłyszalny pisk. Zaraz
podeszła w tamto miejsce i przez chwilę wpatrywała się w mrok.
Sharyen wstał, zaciekawiony. Alissa nic nie mówiła i
nie potrafił wydedukować, co wywołało u niej tę magiczną reakcję.
– Co się stało? – zapytał cicho, zbliżając się
ostrożnie.
Odwróciła się ku niemu. W zaciśniętej dłoni trzymała
malutkie stworzonko o wielkich ze strachu oczach. Bezwiednie trzepotało jednym
wolnym skrzydełkiem, usiłując się wydostać.
– Co to jest? – spytał, bo Alissa nie raczyła się
odezwać, wpatrzona w stworzonko.
– To chyba wróżka – odparła od niechcenia, zbliżając
się do lustra Shedu jak polujący drapieżnik. – Co to jest, Shedu? – Wyciągnęła
ściskającą wróżkę dłoń, jednak nie dotknęła falującej powierzchni lustra.
– Ssspal to – zasyczał Shedu. – Zniszcz to.
Alissa mocniej zacisnęła palce. Stworzonko jęknęło. Z
wielkich oczu spływały błękitne łzy, a poblask, który otaczał wróżkę, słabł z
każdą chwilą.
– Może to szpieg? – zadrwiła Alissa i wypuściła
wróżkę. Stworzonko zakołysało się w powietrzu, wachlując skrzydełkami i rozpaczliwie
próbując odzyskać równowagę. Gdy zaczęło w miarę stabilnie unosić się w
powietrzu, Alissa pochwyciła je szybkim ruchem. Trzymała za jedno z delikatnych
skrzydełek, a wróżka wiła się i wierzgała.
– Pozbądź się tego, Alisso – mruknął Sharyen, podchodząc
bliżej, aby przyjrzeć się stworzonku, jednak nie zdążył.
Alissa cisnęła wróżkę prosto w lustro Shedu.
Towarzyszył temu wysoki pisk i potworny rechot demona.
– Sharyenie, jutro z rana weźmiesz ten sztylet i
zrobisz to, o co się prosiłam – zwróciła się słodkim głosem do swojego
chłopaka, jak gdyby nic się nie stało. – A później wysyłam cię z misją
dyplomatyczną do sąsiednich miast Da'Unn. Powiesz wszystkim, jaki to
niefortunny los spotkał naszą królową, i każesz każdemu z miejskich zarządców
stawić się w zamku za... Hmm... Zastanowię się jeszcze. Sporządzę odpowiednie
pismo.
***
– Ona go zabiła – piszczała wróżka, roniąc błękitne
łzy, gdy siedziała na otwartej dłoni Sebastiana. – Zabiła mojego przyjaciela.
Wrzuciła go w złe lustro. Ona jest złą panią.
– Wiem, że jest zła – powiedział łagodnie Sebastian. –
Teraz już jestem tego pewien.
Jedna z dwóch wróżek, które poleciały szpiegować
Alissę, zdołała cudem ujść z życiem, gdy czarodziejka cisnęła w okno swą mocą.
Przyleciała do Sebastiana, wabiona melodią jego fletu, jednak ledwo żywa i
roztrzęsiona. Łamiącym się głosikiem opowiedziała chłopakowi o tym, czego była
świadkiem.
– Mówiłaś, że trzymają Idunn w lochach? – upewnił się
jeszcze raz Sebastian.
– Zła pani nie wypowiedziała imienia JEJ. Kazała tylko
iść do lochów JEMU.
– Dziękuję ci. – Sebastian postawił wróżkę na
parapecie w otwartym oknie. – Proszę, nie latajcie już do Alissy. Wiem już
wszystko, czego chciałem się dowiedzieć. Dziękuję.
Wróżka jeszcze chwilę patrzyła na chłopaka, a potem
zatrzepotała skrzydełkami, a jej blask przygasł, gdy odleciała w noc.
A więc jego przypuszczenia okazały się prawdą. Wiele
by oddał, aby tak nie było, aby nie dowiedzieć, się że to Alissa i Sharyen,
kuzynka królowej i członek Wyższej Rady, stoją za porwaniem Idunn. A jednak. I
na dodatek Alissa włada jakimiś ciemnymi mocami. Sprawa wydawała się
poważniejsza niż na początku.
Wnętrze chatki oświetlała tylko jedna dopalająca się świeca, a Sebastian
wciąż siedział w oknie i dumał. Komu powiedzieć o swoich odkryciach? Wyższa Rada
mu nie uwierzy. Nie miał żadnych dowodów. Może powinien działać na własną rękę?
Zdobyć dowody, może nawet spróbować uwolnić Idunn? Tylko jak stawi czoła
mrocznym mocom Alissy? Sam jeden przeciwko czarodziejce? I być może również
Radzie? Nikt nie pozwoli mu włóczyć się po zamku w poszukiwaniu wskazówek.
Chyba że... Nikt się o tym nie dowie. Sebastian musiał przecież jakoś upewnić
się, że Idunn trzymana jest w lochach. Tylko których? Tych w zamku, w nowszej
jego części, czy tych najgłębszych, w których dawniej trzymano najgorszych
skazańców? Tak wiele pytań, tak mało możliwość zdobycia odpowiedzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz